Denerwuje mnie enomondo na mojej komórce, jak się nie zatnie, to wyłączy to w ogóle nie wiadomo o co mu chodzi. Wyruszyłam dzisiaj z myślą "zrobię 15km" po kilku kilometrach mimo, że ciało nie narzekało, to głowa krzyczała po co Ci ta 15 zrobisz kiedy indziej. Ale, jak nie dzisiaj to kiedy? Biegniemy dalej. To nic, że w pewnym momencie mimo, że czas cały czas leciał to dystans się wcale nie zwiększał, że w pewnym miejscu powinnam mieć już co najmniej o km więcej niż wskazuje to ekran, biegnę dalej. Po drodze spotykam kolaży którzy krzyczą "dajesz, dajesz, dajesz" haha, gdybyście widzieli moją zdziwioną i szczęśliwą minę. Bezcenne. Biegnę. Biegnę, aż ekran pokazuje 15km, no dobra jakieś 0,5 przed tym wyłączyło mi się endomondo -,- Sprawdzam sobie sama ile dokładnie przebiegłam, sprawdzam, upewniam się jeszcze raz i tak dla pewności jeszcze kolejny, no bo jak 17km? A jednak tak. Tak więc mogę się pochwalić już drugą w moim życiu 15(a raczej 17) :P
Jeżeli plany nie uległy zmianie to dzisiaj wyczuwam grilla.
A tak z innej beczki, czy kiedykolwiek wyjdzie mi jajko w koszulce? Nie no na serio, próbowałam z octem - nie wyszło, dzisiaj spróbowałam w foli, za pierwszym razem zapomniałam jej posmarować masłem, przez co jajko nie chciało odejść nie wspomnę, że było prawie, że surowe -,- podejście nr dwa. Folia posmarowana, tyle, że tym razem też nie do końca je dogotowałam( to ile ono się ma w końcu gotować, wszędzie gdzie czytałam było 2-3min, ja gotowałam ok.5 i co?) Dobra to nie jest takie tragiczne, wrzuciłam je jeszcze trochę na patelnię i w ten sposób powstało koszulko-sadzone jajko, że tak to nazwę :P
Grzanki+mozzarella+szynka+pomidor+koszulko-sadzone jajko tak to jest to, idealne po długim biegu. ♥
A za dwa tygodnie o tej porze będę gdzieś w drodze do Włoch ♥