Malinowy pudding z kaszy manny
nadziany bananową ricottą
Na szybko, robiony gdzieś pomiędzy ciastem na naleśniki, a gnieceniem twarogu, tańcząc jednocześnie chociaż dawno już spać powinnam, a potem jeszcze lepiej przegadać kolejną godzinę niż spać, bo tak fajnie się przecież rozmawia ^^
piąteczka za pudding!
OdpowiedzUsuńMimo, że różu tak generalnie nie lubię, to potrawy o tym kolorze akurat mi się podobają ;D
OdpowiedzUsuńpiękny!
OdpowiedzUsuńGenialny kolor *.*
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie ten widok, haha! Muszę również pokusić się o pudding.
OdpowiedzUsuńhttp://polarois.blogspot.com
właśnie robienie takich rzeczy jest tysiąc raza lepsze od spania! :D a jak widać, nie tylko samemu człowiekowi przyjemniej ale i żołądek zadowolony(:
OdpowiedzUsuńO rany jego kolor <3 Wygląda cudnie!
OdpowiedzUsuńAle kolor :O Tam musiał być kilogram malin :D
OdpowiedzUsuńhttp://lifeofangiee.blogspot.com/
Ale on ma kolor <3 ;)
OdpowiedzUsuńhttp://rankiemwszystkolepsze.blogspot.com/
Ja tam uwielbiam wieczorno-nocne pichcenie ;)
OdpowiedzUsuńKolor taki pozytywny! Szkoda, że ciemne chmury za oknem ;/
OdpowiedzUsuńKolor ma przecudny! Ach te maliny <3
OdpowiedzUsuńDawno z manny nie robiłam. A uwielbiam jego konsystencję, Twój ma idealną barwę ;)
OdpowiedzUsuńPysznie :)
OdpowiedzUsuńWiduję tu piękne zdjęcia, ale... to przebija chyba wszystkie :O
OdpowiedzUsuńOj, chętnie zobaczyłabym również wnętrze tego cuda :)
OdpowiedzUsuń