sobota, 12 października 2013

412.

calzone z bananem i masłem orzechowym


Z tego przepisu tylko z innym nadzieniem. Trochę za cienko rozwałkowałam, ale co tam. Zwalam to na otumanienie po pierwszych 9przespanych godzinach od bardzo dawna :P
Ochotę na te połączenie miałam już od bardzo dawna, lecz dopiero teraz znalazłam czas, by je zrealizować. Genialne <3

Wyłączam budzik. I robię co chce. Daję sobie chwilę wytchnienia, pomiędzy ciągłym biegiem. W końcu mogę usiąść, tak po prostu, bo chce. Mogę poleżeć. Pospać. Poczytać. Uśmiechnąć się do zwykłej ściany. Bo mam czas.

Tylko szkoda, że tak szaro za oknem. I ta mżawka też jest nie potrzebna.

9 komentarzy:

  1. Nigdy jeszcze nie jadłam Calzone :p
    Warto czasem tak nigdzie się nie spieszyc :) A u mnie też brzydka pogoda i jeszcze zimno.. ; /

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam calzone i na słodko i na wytrawnie! Według mnie każda pogoda ma swoje zalety ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Calzone jadłam tylko na wytrawnie, ale słodka wersja bardzo kusi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. o, ostatnio sporo myślałam nad calzone. a z takim nadzieniem musiało być niesamowite!

    OdpowiedzUsuń
  5. Obłędny pierożek ;) tak ładnie wygląda ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Calzone na słodko - to lubię! Banan <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Słodkie calzone jeszcze nie próbowałam. Prezentuje się świetnie :-))

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie jadłam ani na wytrawnie ani na słodko. Muszę nadrobić, bo brzmi i wygląda przepysznie :)

    OdpowiedzUsuń