calzone z bananem i masłem orzechowym
Z tego przepisu tylko z innym nadzieniem. Trochę za cienko rozwałkowałam, ale co tam. Zwalam to na otumanienie po pierwszych 9przespanych godzinach od bardzo dawna :P
Ochotę na te połączenie miałam już od bardzo dawna, lecz dopiero teraz znalazłam czas, by je zrealizować. Genialne <3
Wyłączam budzik. I robię co chce. Daję sobie chwilę wytchnienia, pomiędzy ciągłym biegiem. W końcu mogę usiąść, tak po prostu, bo chce. Mogę poleżeć. Pospać. Poczytać. Uśmiechnąć się do zwykłej ściany. Bo mam czas.
Tylko szkoda, że tak szaro za oknem. I ta mżawka też jest nie potrzebna.
Nigdy jeszcze nie jadłam Calzone :p
OdpowiedzUsuńWarto czasem tak nigdzie się nie spieszyc :) A u mnie też brzydka pogoda i jeszcze zimno.. ; /
Uwielbiam calzone i na słodko i na wytrawnie! Według mnie każda pogoda ma swoje zalety ;)
OdpowiedzUsuńCalzone jadłam tylko na wytrawnie, ale słodka wersja bardzo kusi :)
OdpowiedzUsuńNajlepsze połączenie ever! :)
OdpowiedzUsuńo, ostatnio sporo myślałam nad calzone. a z takim nadzieniem musiało być niesamowite!
OdpowiedzUsuńObłędny pierożek ;) tak ładnie wygląda ;)
OdpowiedzUsuńCalzone na słodko - to lubię! Banan <3
OdpowiedzUsuńSłodkie calzone jeszcze nie próbowałam. Prezentuje się świetnie :-))
OdpowiedzUsuńNie jadłam ani na wytrawnie ani na słodko. Muszę nadrobić, bo brzmi i wygląda przepysznie :)
OdpowiedzUsuń